Żeglarstwo jest na pierwszym miejscu!

Wywiad, którego udzieliłem dla portalu www. żeglarski. info.
O naszej pasji, a także o naszych planach i marzeniach rozmawiałem z Dariuszem Olejniczakiem.
Darku serdecznie dziękuję za rozmowę :)
Żeglarski.info Portal Informacyjny to projekt realizowany przez Fundację Helios z Gdyni, zajmującą się wspieraniem sportu, w tym również od kilku lat żeglarstwa, przy współpracy z Pomorskim Związkiem Żeglarskim, który takiego wsparcia żeglarstwu udziela już od pół wieku.
tomek-barwy

Tomasz Szmit: Żeglarstwo jest na pierwszym miejscu

„Barwy sportu” – tak zatytułowany jest blog Tomasza Szmita, miłośnika żeglarstwa i ojca żeglujących wyczynowo dzieciaków. I właśnie o barwach i cieniach żeglarskiej pasji oraz wychowania młodych sportowców rozmawiamy z autorem bloga.

– O waszej rodzinie można powiedzieć, że oddaliście dusze żeglarstwu. Czy ty i twoja żona Ada także wychowaliście się w żeglarskiej tradycji?

– Poznaliśmy się w szkole średniej, oboje należeliśmy do harcerskiej drużyny wodnej. Nigdy jednak nie ścigaliśmy się regatowo. Pływaliśmy na dużych jachtach, rodzinnie. To właściwie przypadek sprawił, że nasze dzieci zaczęły wyczynowo uprawiać żeglarstwo, a dla nas – rodziców – ten sport stał się pasją na całe życie.

– Przez przypadek?

– No tak. Był chyba rok 2000. Spacerowaliśmy po Giżycku z najstarszą córką Wiktorią i spotkaliśmy znajomego, który był trenerem w Międzyszkolnej Bazie Sportów Wodnych. Zaczęliśmy rozmawiać i zachęcił nas, żeby przyprowadzić córkę na trening żeglarski. I od tego wszystko się zaczęło. Wiktoria miała wtedy 10 lat. Później nasze młodsze dzieci, Julia i Filip, w naturalny sposób zainteresowały się żeglarstwem.

– Nie było z waszej strony żadnych nacisków na dzieciaki?

– Nie było takiej konieczności. Filip zaczął żeglować mając pięć lat, a Julia sześć. Zanim poszli na swoje pierwsze treningi, jeździli z nami na regaty, w których startowała Wiktoria. To było ich naturalne środowisko.

ResizedImage600450-julia-szmit-20161028-rodzinne
Julia za sterem, z prawej Hanna Dzik.

– Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałoby wasze życie, gdyby nie to przypadkowe spotkanie sprzed lat?

– Trudno powiedzieć. Może też byłoby związane ze sportem, bo dzieciaki w przeszłości trenowały pływanie. Jednak tych dwóch dyscyplin nie da się pogodzić, jeśli ktoś chce osiągać sukcesy.

– Opieka nad dwójką młodych wyczynowców wymaga chyba podporządkowania życia rodzinnego ich potrzebom…

– Zdecydowanie tak. To i tak nadal jest skomplikowane, a było jeszcze trudniej, kiedy Julia pływała już w klasie 420, a Filip jeszcze trenował na Optimiście. Teraz oboje pływają w klasie przygotowawczej, więc pewne rzeczy można „ogarnąć” za jednym zamachem. I tak nie jest prosto, bo Julia trenuje w Gdyni, tam mieszka, uczy się, tam jest jej klub. Od początku roku szkolnego była w domu tylko raz. Z kolei syn mieszka w Giżycku. Na treningi dowożę go do Gdyni.

– To chyba nieustannie kursujesz między Giżyckiem a Gdynią? Macie czas na odpoczynek i zajęcie się własnymi sprawami?

– Nasze sprawy, to nasze dzieci. Ich żeglarstwo jest naszą pasją. We wrześniu byłem w Trójmieście trzynaście razy. We wszystkie weekendy, poza tym „w tygodniu” podczas jakichś regat. Ale my, rodzice, odpoczywamy na regatach. Wtedy mamy czas na bycie razem, to jedyna odskocznia od codzienności.

– Zdarza się wam żeglować bez dzieci?

– Prawie w ogóle nie żeglujemy, z dziećmi czy bez nich. W sierpniu znaleźliśmy na to tylko trzy dni. W sporcie trzeba być ciągle w akcji, trzymać rękę na pulsie.

– Wasi znajomi to też żeglarscy rodzice?

– Cóż, trudno nam utrzymywać kontakty ze znajomymi, którzy nie „siedzą” w żeglarstwie. Po prostu brak na to czasu. Otaczamy się ludźmi takimi jak my, a innych staramy się wciągnąć w sport, zachęcić do aktywnego wypoczynku. Trzeba zdać sobie sprawę, że juniorski sport wyczynowy to ciężka praca, a nie zabawa. Wielu ludzi uważa, że żeglarstwo to wypoczynek, słońce, szum fal. Tymczasem wtajemniczeni wiedzą, że to harówka nie tylko dla dzieci, ale i dla rodziców. Przez cały rok i nie tylko na wodzie. Wolnego czasu jest niewiele.

– Rodzice żeglujących dzieci borykają się chyba z problemami podobnymi do waszych?

– Z pewnością. Wśród największych bolączek jest organizacja budżetu na wyjazdy. Bo żeglarstwo to nie tylko starty w Polsce, w sezonie od maja do września. Trzeba mieć fundusze na cały rok. Teraz wysyłamy sprzęt żeglarski do Włoch i on do kwietnia nie wróci. Co piętnaście, dwadzieścia dni będą zgrupowania. To jest lwia część całego budżetu przeznaczonego na sport naszych dzieci. Kolejny problem to zmiana klas żeglarskich. Większość klubów dysponuje tylko Optimistami. W wieku 14-15 lat największa liczba dzieci kończy przygodę z żeglarstwem regatowym, bo zwyczajnie nie ma dla nich oferty. Myśmy to przechodzili najpierw z Wiktorią, więc przy kolejnych dzieciach było już łatwiej. Mieliśmy przetarte szlaki, wiedzieliśmy do kogo się zwrócić. Młodzi rodzice, którzy zderzają się z problemem po raz pierwszy nie zawsze sobie z nim radzą.

– Poza ciężką pracą i sporymi wydatkami, na sukces sportowy składa się także talent. A Julia i Filip ten talent bez wątpienia mają…

– No najwyraźniej tak, jednak wysiłek włożony w jego rozwój jest nie do przecenienia. Dzieciaki trenują na wodzie, na siłowni, na rowerze, na pływalni. Poza zwykłym treningiem żeglarskim, Julia pięć, sześć razy w tygodniu ma trening siłowy. Filip podobnie. A kiedy dzieci mają trening na siłowni, ja często trenuję z nimi, żeby je wesprzeć i zmotywować.

– Nie narzekają na nadmiar obowiązków?

– Nie, jakoś nigdy to się nie zdarzyło. Tylko Filip w ubiegłym roku przeszedł lekki kryzys związany z tym, że już miał dość Optimista. Żeglował w tej klasie od piątego roku życia. Kiedy przesiadł się na klasę dwuosobową, zobaczyłem błysk w jego oku. Ale rzeczywiście, dzieciaki mają sporo na głowie. Ja ogarniam kwestie logistyczne i budżetowe, a oni muszą trenować, ścigać się w regatach, no i oczywiście nie mogą odpuszczać nauki.

– No właśnie, co z nauką?

– Julia jest uczennicą pierwszej klasy gdyńskiego III Liceum i coraz częściej mówi o studiach medycznych. Jest w klasie o profilu biologiczno-chemicznym. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Ma mocno rozbudowany harmonogram sportowy, rozmawiałem kilka razy z dyrekcją szkoły i widać, że rozumieją jej sytuację. Podeszli do sprawy bardzo solidnie, są przygotowani na to, że córka niekoniecznie może kończyć szkołę w tradycyjnym cyklu. Musi się uczyć, ale teraz żeglarstwo jest na pierwszym miejscu. Co do Filipa, to jest w drugiej klasie gimnazjum i także chce przenieść się do Gdyni, żeby tam chodzić do liceum. Z kolei Wiktoria już studiuje w Olsztynie weterynarię. Sama jest sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Ona już nie pływa wyczynowo, bo studiowanie weterynarii trudno pogodzić z wyczynowym sportem, nieustannymi treningami i wyjazdami. Ale czasem wynajmuje się jako skipper.

– Skoro tak, to może i rodzice powinni przenieść się do Gdyni?

– Od jakiegoś czasu rozważamy tę opcję. To uprościłoby wiele spraw, tym bardziej, że jesteśmy bardzo mocno związani z Trójmiastem. Problem jest taki, że i ja, i żona prowadzimy w Giżycku działalność gospodarczą, trudno to tak zostawić i zaczynać od nowa.

– Wróćmy jeszcze do sportu, jakie cele stawiają przed sobą Filip i Julia?

– Jak wszyscy prawdziwi sportowcy, mają marzenia i cele, bo bez tego trudno byłoby się zmotywować do treningów. Julia pływa z Hanką Dzik na 420. Ich celem jest żeglowanie w klasie olimpijskiej 470. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja w tej klasie, bo są jakieś plany dotyczące miksta. Generalnie Julia chce uzyskać kwalifikację do igrzysk w Tokio w 2020 roku. A Filip, wprawdzie jest młodszy, ale też ma ambitne plany sportowe. Co z tego wszystkiego wyniknie, zobaczymy.

– Mimo problemów, udaje się wam – rodzicom, godzić obowiązki wychowawcze, wsparcie dzieci, z koniecznością zarabiania pieniędzy i prowadzenia domu?

– Wszystko można sobie poukładać. Wymaga to sporego wysiłku naszego i dzieci, ale przede wszystkim wszystko trzeba podporządkować żeglarstwu. Jeśli ktoś będzie miał wątpliwości, że może jednak to nie wyjdzie, to rzeczywiście nie wyjdzie. Natomiast, jeśli podejmujemy decyzję, że stawiamy na sport, to trzeba się temu podporządkować w stu procentach. Albo dajemy z siebie wszystko, albo nic z tego nie wyjdzie. Muszę jednak dodać, że nie byłoby sukcesów naszych dzieci, gdyby nie ludzie, którzy nas wspierają i korzystając z okazji bardzo im wszystkim dziękuję.

Blog Tomasza Szmita

Julia Szmit
ur. 2000 r.
klub – UKŻ Giżycko

niektóre osiągnięcia:
mistrzyni Polski Juniorów w klasie Optimist – 2012 r.
mistrzyni Polski w klasie 420 – 2015 r.
mistrzyni świata ISAF w klasie 420 – 2016 r.
mistrzyni świata juniorek w klasie 420 – 2016 r.
multimedalistka mistrzostw Polski, Europy i świata w bojerowej klasie Ice Opti

Filip Szmit
ur. 2002 r.
klub – UKŻ Giżycko

niektóre osiągnięcia:
mistrz Polski w klasie Optimist do lat 11 – 2013 r.
I miejsce w regatach o Srebrny Puchar Optimista Kiekrz 2015
drużynowe zwycięstwo w 28 BMW Opti Team Cup Berlin 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *